Patrzyłam przez okno na lampy oświetlające ulice. W pewnym momencie zaczęłam je liczyć. Po dwustu trzydziestu trzech zgubiłam się. Cały czas myślałam o mamie. Nie będę jej widziała do grudnia a rozstałyśmy się pokłócone. Bolało, każde słowo, które wypowiedziałam w jej stronę wracało do mnie ze zdwojoną siłą. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Nie umiałam zasnąć chociaż dochodziła północ. Bartek prowadził, a do Rzeszowa mieliśmy jeszcze ok. półtorej godziny drogi. W radiu szedł jakiś wolny kawałek. O dziwo nie bałam się tego, że będę w obcym kraju bez kontynuacji nauki. To mnie nie przerażało. Czułam się źle z powodu tych bezsensownych kłótni.
- Czemu nie śpisz? - zapytał Bartek. Całe szczęście nie był śpiący. Uważnie patrzył na drogę, więc nie musiałam go upominać.
- Myślę o mamie. Źle ją potraktowałam. A teraz wyjeżdżamy. - westchnęłam i znowu popatrzyłam w stronę lamp.
- Zadzwonisz do niej rano i się pogodzicie. Jestem pewien, że twoja mama już ochłonęła i przetrawiła cała sytuację. - położył rękę na moim udzie. Jego dotyk był kojący, jego głos był kojący.
- Pewnie masz rację. - powiedziałam. - Daleko jeszcze do Rzeszowa? Widzę, że chce ci się spać.
- Nie Maleńka, nie chce mi się spać. W Rzeszowie będziemy niedługo. Przy takim ruchu będziemy szybciej niż sądziłem. - powiedział przyspieszając.
- Tylko nie szarżuj, może i pusta droga... - chciałam go ostrzec, ale przerwał mi.
- Jestem genialnym kierowcą. Nie martw się. - puścił mi oczko.
- Może minąłeś się z powołaniem. Powinieneś jeździć w Formule 1. - roześmialiśmy się.
- Chybabym się do bolidu nie zmieścił. - atmosfera się rozluźniła, ale już do samego Rzeszowa nie odezwaliśmy się do siebie. Kiedy podjechaliśmy pod dom naszego libero było pięć po pierwszej.
- To co? - zapytała Bartek.
- Nie wiem czy wiesz, ale ładujemy się do domu Ignaczaków o pierwszej w nocy. - stwierdziłam fakt.
- Dobra to chodźmy do drzwi. - objął mnie, bo owiał nas chłodny wiatr.
- Chyba nie masz zamiaru dzwonić do drzwi. - powiedziałam i popatrzyłam na Bartka, który patrzył na mnie z miną "a czemu nie?". - Przecież Sebastian i Dominika śpią! Nie obudzimy ich. Dzwonie do Igły na komórkę. - wybrałam numer i czekam jeden sygnał i piosenka. Granie na czekanie "Ona tańczy dla mnie". On nigdy z tego nie wyrośnie. Po połowie wreszcie odebrał nasz kochany Krzyś.
- Pierwsza w nocy jest. czego? - zapytał zaspany. Zaczęłam paplać jak natrętna mucha.
- Cześć Krzysiu jak dobrze cię słyszeć. Pamiętasz jak wczoraj wieczorem mówiłeś żebyśmy z Bartkiem przyjechali. No to suprise! Jesteśmy w Rzeszowie i czekamy na dworze aż nam w końcu otworzysz drzwi. tylko się rusz bo zimno. - Bartek miał ze mnie niezły polew, bo Ignaczak nie był przygotowany na takie gadki w środku nocy. w słuchawce usłyszałam "Kto to?" Pewnie Iwonę też obudziłam. No trudno muszą być jakieś ofiary.
- Jesteście tutaj? - zapytał już trochę bardziej rozbudzony.
- Tak, jesteśmy i jak za chwile nie otworzysz to zobaczysz jesień średniowiecza. - zagroziłam ledwo powstrzymując śmiech.
- Już idę, czekajcie. - powiedział i się rozłączył.
- Nie kurde, pójdziemy popływać w najbliższym stawie. - wymamrotałam pod nosem. Krzysiu to nie myślał o tej godzinie. Trudno mu się dziwić. Nie co dzień musi się otwierać drzwi nowo przybyłym znajomym po północy.
- Wchodźcie już. - pospieszył nas. Weszliśmy do przestronnego, pięknego i nowoczesnego domu.
- Woow. - wydukałam.
- Zamknij buzię Kasia. - rozesmiał się półprzytomnie Krzysiu. - Tam jest łazienka. - wskazał na drzwi po lewej stronie. - A pokój gościnny już na was czeka. To są drzwi na przeciwko schodów, a teraz dobranoc.
Łazienka była genialna przestronna wanna, prysznic. Zawsze o takiej marzyłam. Wszystko było idealne. Po kąpieli poszła się położyć. Nie doczekałam kiedy Bartek zawitał do mnie.
~Ranek, 25 sierpnia.
Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Zdziwiłam się, że już są wszyscy na nogach, no ale dzieci pewnie już dawno się wyspały. Wstałam, sprawdziłam stan włosów (oczywiście mega push-up), szybko je związałam. Ogarnęłam się w łazience i ubrana w zwykłe sprane dżinsy i koszulkę poszłam sprawdzić jak radzi sobie Iwona. No dzieci wokół niej biegały, a ona próbowała zrobić śniadanie.
- Hej dzieciaki, ciotka przyjechała ! - krzyknęłam w stronę Domi i Sebastiana.
- Hejo ! - pomachał mi Sebastian, a Dominika schowała się za mamę.
- Dobrze, że wstałaś. Pomożesz mi ogarnąć. - powiedziała z ulgą. - Dzieciaki do stołu i pałaszować kanapki.
- W czym ci pomóc? - zapytałam i chyba lepiej by było gdybym tego nie mówiła.
Okazało się, że panowie pojechali skombinować stoły i stołki, a my zostałyśmy w kuchni. Zrobiłyśmy 4 rodzaje sałatek po dwa półmiski, naleśniki z pieczarkami (tego chyba tonę), Upiekłyśmy babeczki i 3 placki (a Igła kupił jeszcze kolejne dwa w cukierni), owoców było mnóstwo. O 18.00 dziadkowie przyjechali po dzieci. A ja z Iwoną nastroiłam wszystko na wielgaśnym stole. Zastanawiałam się ile będzie gości. Szybko poszłam przebrać się w luźna sukienkę w kwiatki, a włosy spięłam w koka. Goście powinni być lada chwila. O 19.30 zaczęli się schodzić. Zibi z Asią, Pit z Olą, Winiar z Dagą, Kosok z "koleżanką" Martą, Kubiak z Monią. Po chwili zadzwonił kolejny dzwonek. Moje zdziwienie było ogromne kiedy zobaczyłam przed sobą rakietę siatkówki. Przede mną stał sam Georg Grozer! (z żoną Violą oczywiście) Według mnie najlepszy atakujący (sorry Zibi).
- Witam, zapraszam do środka. - przepuściłam państwa Grozer.
- Przepraszam, ale nie znam cię jeszcze. Jesteś dziewczyną Zibiego? - zapytała Viola. Roześmiałam się.
- Nie, jestem Kasia, dziewczyna Kurka.
- Miło cię poznać. - odparła. Wtem przy naszej trójce stanął Igła.
- GIORGI! - uścisnął przyjaciela. - I oczywiście jak zawsze piękna Viola. - pocałował ją w rękę.
- Bajerant. - zaśmiała się. - Lepiej powiedz gdzie masz żonę?
- W salonie, czeka na ciebie. - powiedział, a pani Grozer poszła w tamtym kierunku.
- Krzysiu, przedstaw mnie. - popatrzyłam na niego oczami kota za "Shreka".
- Dżordż, to jest Kasia. Dziewczyna Bartka Kurka i bardzo chciała cię poznać. - uścisnęłam dłoń temu genialnemu zawodnikowi.
- Witam, Grzesiu jestem. - Roześmiał się. Byłam w szoku. Nie spodziewałam się takiego żartobliwego przywitania. Siatkarze to sami sympatyczni ludzie!Jak bardzo się cieszę, że poznałam ich osobiście.
I impreza się zaczęła. Na sam początek ruszyło dobrze wszystkim znane: Ona tańczy dla mnie, ale wersja z Sobota. Genialne! I królowe parkietu ruszyły podbijać swoich ukochanych. Jacy oni wszyscy byli zakochani. I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że z Bartkiem nie widziałam się od podróży. Przytuliłam go mocno. To tylko kilkanaście godzin, a stęskniłam się za nim tak bardzo. Mój wyjazd do Rosji był nieunikniony. Umarłabym z tęsknoty do niego. A teraz popisywałam się na "parkiecie" (czyt. uprzątniętym do czysta salonem) w rytmie disco polo. Bardzo zmieniłam się od tamtego roku. Chyba wydoroślałam.
- Piękna jesteś, wiesz? - szepnął mi na ucho Bartosz.
- Musze być. Jestem dziewczyną najbardziej rozchwytywanego siatkarza w Polsce. A jak mi cię któraś fanka poderwie? - zaśmiałam się.
- Żadna mnie nie poderwie, bo ja jestem twój. - wyszeptał w moje włosy.
- Naprawdę? - zapytałam wiedząc, że przecież mnie kocha. Bartek chwycił moją prawą dłoń.
- Oto dowód. - poczułam, że coś wsuwa mi na palec. Pierścionek.
- Boże... Czy to..?
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał patrząc na mnie z pozycji klęczącej. Miałam łzy w oczach. Przecież byłam najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Czułam się jakbym się znowu zakochała. Motyle fruwały mi w brzuchu, a w głowie miałam pustkę. Cała trzęsłam się z nerwów jakbym dopiero pierwszy raz miała się odezwać do mojego idola.
- Tak. - Skinęłam głowa i poryczałam się na dobra. On wziął mnie w ramiona i zaczął kręcić wokół siebie. Nie mogłam wydusić słowa, kochałam go, a teraz spełniało się moje najskrytsze marzenie.
- Ej, ej! GRATULACJE! - krzyknął Igła. A my zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku wśród oklasków.
Najlepsza impreza życia!
AAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Nie mów!
OdpowiedzUsuńI'm so happy :D
No ! W końcu się doczekałam, aż poprosił ją o rękę! To mi się baaaardzo podoba. ;D
OdpowiedzUsuńKurczę, kurczę ;) Nie pogodzona z mamą, mam nadzieję, że w epilogu już się to zmieni. Długo wyczekiwane zaręczyny ;D Ale w taki ciekawy sposób. Niby nic wielkiego, ale takie zaskakujące i wzruszające swoją pięknością. :D Jakaś faza na Ona tańczy dla mnie u Igły? Nie no, ja już mam dość każdej wersji osobiście xd
OdpowiedzUsuń